poniedziałek, 12 października 2015

Jak czarodziejscy są Czarodzieje Rynku?


Aby nauczyć się nowej umiejętności warto brać porady od tych, którzy są w niej mistrzami. Chcąc nauczyć się bardziej wydajnie pływać warto posłuchać porad np. Michaela Phelpsa, który swego czasu miał takie same problemy jak każdy amator, ale skoro został wielokrotnym medalistą olimpijskim, to znaczy, że te problemy rozwiązał.


Chcąc nauczyć się inwestować warto posłuchać tych, którzy są w tym dobrzy. Mistrzów, którzy regularnie są lepsi niż rynek. Na dokładnie taki sam pomysł wpadł Jack D. Schwager kilkanaście lat temu, w wyniku czego powstały 3 książki z seriami wywiadów z tzw. Czarodziejami Rynku:

  • w 1989r. powstała książka "Market Wizards". (polskie wydanie: "Czarodzieje Rynku").
     
  • po jej sukcesie, w 1992r. powstała kontynuacja pod nazwą "New Market Wizards". (polskie wydanie "Mistrzowie Rynków Finansowych").
     
  • po kolejnych 9 latach, w 2001 ukazała się 3 część: "Stock Market Wizards". (nie ma polskiego wydania).
Przeglądając opinie książek w internecie i na blogach trafiałem raczej na pozytywne, dlatego stwierdziłem, że chętnie porównam podejście mistrzów z moim własnym. W pierwszej kolejności byłem jednak ciekaw jak potoczyły się dalsze losy mistrzów. Jako, że książka powstała 14 lat temu sprawdzenie tego nie było trudne. Na pierwszy ogień wybrałem trzecią książkę z serii czyli "Stock Market Wizards". Oto zestawienie:


1. Stuart Walton
Ten inwestor w ciągu 8 lat (1991 - 1999) co roku wypracowywał średnio 115% zysku. W tym samym okresie S&P500 zyskiwał rocznie ok. 19%. W momencie pisania książki Stuart zarządzał kwotą
150 mln $. Jego strategia opiera się na 4 równoważnych filarach: 25% - analiza fundamentalna, 25% analiza techniczna, 25% zachowanie spółki w odpowiedzi na wydarzenia makro, 25% intuicja. Jedną pozycję trzyma średnio kilka tygodni.

Oto jego późniejsze wyniki:



Okazuje się, że pomiędzy latami 2002 i 2014 fundusz Stuarta zyskiwał średnio 8,59% rocznie. W tym samym czasie S&P500 zyskiwał 6,3% rocznie. Oznacza to, że fundusz Stuarta był lepszy niż indeks o nieco ponad 2% rocznie. Inwestorom ten fakt się nie spodobał, w wyniku czego w 2014 roku Stuart zarządzał już kwotą 15 mln $ zamiast wcześniejszych 150 mln $.


2. Michael Lauer
W ciągu 7 lat (1993 - 1999) jego flagowy fundusz zyskiwał 72% rocznie już po odjęciu wszystkich kosztów dla klientów. Indeks giełdowy w tym samym czasie zyskiwał średnio 20% rocznie. Co ważne tak wysokie zyski nie wiązały się z dużymi spadkami kapitału. Największy ciąg strat zabrał funduszowi tylko 8,7% wartości i trwał tylko 4 miesiące. W momencie pisania książki fundusz Michaela zarządzał kwotą 700 mln $ i zaczynał ograniczać wpłaty od nowych inwestorów.

Jaka jest tajemnica tak dobrych wyników? W książce Michael zdradza, że jego strategia opiera się na dwóch elementach. Po pierwsze szuka spółek, które w niedawnym czasie zaliczyły drastyczny spadek (ponad -50%) i są mocno niepopularne. Po drugie mocno przygląda się zarządowi tych spółek i branży w której działają szukając przesłanek sugerujących, że branża zaczyna znów się rozwijać i zarząd wie jak to wykorzystać.

Przez kolejne lata po wydaniu książki Michaelowi szło bardzo dobrze. Do 2003 roku jego fundusz zarządzał już kwotą 1,2 mld $.

Dopiero wtedy na jaw wyszła prawdziwa tajemnica stojąca za rewelacyjnymi wynikami. Okazało się, że Michael Lauer jest oszustem, który przez cały czas wykorzystywał różne sztuczki księgowe, aby udawać, że generuje zyski na spółkach, które w rzeczywistości były nic nie warte. Fundusz Michaela został zamknięty. Inwestorzy zostali bez pieniędzy.


3. Steve Watson
Tu niestety książka nie informuje nas jaki dokładnie zysk osiągnął inwestor. Został on jednak wyróżniony z niesamowitą kontrolę ryzyka. W czasie 4,5 roku poprzedzających tworzenie książki (1995 - 1999) największy spadek kapitału do jakiego dopuścił Steve wyniósł  tylko 4%. Styl inwestycyjny Steve'a opiera się na kontakcie z ludźmi i wzajemnej wymianie informacji z ludźmi z branży finansowej. Coś w rodzaju przysługa za przysługę.

Jak takie podejście sprawdzało się w przyszłości. Oto wyniki Steve'a za ostatnie 5 lat:

Jedyna wzmianka o wynikach Steve'a do jakiej udało mi się dotrzeć pochodzi ze strony porównującej niektórych amerykańskich zarządzających pomiędzy sobą. Jak widać na wykresie Steve znalazł się niemal idealnie w okolicach bycia "średnim inwestorem". Co więcej maksymalny spadek kapitału w ciągu ostatnich 5 lat wyniósł 30%, a był to okres, bez żadnych drastycznych spadków w Stanach. S&P500 w najgorszych momentach tego okresu spadało tylko ok. 15%, co oznacza, że maksymalny spadek Steve'a był ponad dwukrotnie większy.


4. Dana Galante
Pierwsza kobieta w zestawieniu. Jest ona o tyle specyficzna, że zarabia tylko na krótkiej sprzedaży, czyli na obstawianiu, które akcje spadną. Co prawda jej zysk średnio roczny przed wydaniem książki to "tylko" 15% rocznie, ale trzeba pamiętać, że był to okres, gdy indeksy giełdowe stabilnie pięły się w górę po 15% - 20% rocznie. Regularne zarabianie na obstawianiu spadków na tak silnym rynku nie jest proste. Dlaczego Dana walczyła z trendem? Jej fundusz spełniał rolę równoważenia pozycji, dzięki któremu inwestorzy mocno zaangażowani w inwestowanie w wzrosty mogli zabezpieczyć się przed spadkami, a jednocześnie dzięki umiejętnościom Dany. jeszcze na tym zarobić.

O ile lata 1990 - 2000 w Stanach były jednym wielkim trendem wzrostowym to już kolejne 10-lecie nie było takie łaskawe i dostarczyło dwóch dużych kryzysów. (2001 - pęknięcie bańki internetowej, 2008 - pęknięcie bańki mieszkaniowej). Skoro Dana była w stanie zarabiać 15% rocznie na stabilnie rosnącym rynku lat 90, to te dwa kryzysy tym bardziej powinny być wodą na młyn jej działalności.

Jak jej idzie obecnie? Niestety nie wiemy. Po wielu godzinach szukania jakiegokolwiek wykresu czy wzmianki o wynikach Dany poległem. Jej firma Miramar Asset Management nadal istnieje, jednak obecnie są na niej informacje promujące głównie działalność w branży zarządzania nieruchomościami i audytów. Nie ma nic o prowadzeniu funduszu inwestycyjnego zarabiającego na krótkiej sprzedaży.


5. Mark D. Cook
Mark jest day-traderem co oznacza, że jego transakcje trwają zwykle kilka godzin. (maksymalnie kilka dni). Dane z 6 lat przed powstaniem książki pokazują, że jego średni zysk roczny wynosi ponad 100% rocznie. Co więcej jego styl inwestowania sprawił, że aż 87% dni zakończył zyskiem. Aż jedna trzecia jego inwestycyjnych miesięcy była wypełniona tylko zyskownymi dniami. 

Co ciekawe jego podejście do inwestowania jest rozbieżne z tym czego zwykle się uczymy na początku. Np. Mark przyznaje, że gdy ma gorszy okres to zaczyna dokonywać większej liczby transakcji (ale o mniejszym rozmiarze), po to aby znów zacząć zarabiać i poczuć się kompetentny. Gdy jego pewność siebie wraca, powraca do standardowego rozmiaru pozycji i standardowej częstotliwości zawierania transakcji. 

Do podobnych rozbieżności Mark przyznaje się przy zarządzaniu stop lossami. Jego poziom "take profit" zwykle jest dwukrotnie bliżej niż poziom "stop loss", co oznacza, że Mark zarabia głównie na bardzo wysokiej trafności.

Jak obecnie toczą się jego losy?
Niestety podobnie jak u Dany w sieci próżno szukać jakichkolwiek wyników inwestycyjnych Marka. Obecnie Mark udziela się na Twitterze oraz prowadzi swoją własną stronę internetową, w ramach której promuje swoje usługi doradcze oraz seminaria. Dziwne, że w jej ramach nie ma żadnej wzmianki o wynikach inwestycyjnych, gdyż gdyby były dobre, to z pewnością przekonałyby więcej ludzi, że to jest osoba, której warto słuchać, bo zna się na rzeczy. Mark wydał w 2015r. swoją własną mini-książkę (51 stron), która patrząc po opiniach czytelników jest po prostu obszerniejszą broszurą promującą jego usługi. ("A not so subtle advertisement for additional services. Not worth the $7 nor the time to read it.").

Udało mi się dotrzeć do wątku z 2005 roku na jednym z forów internetowych, gdzie użytkownicy debatują o osobie Marka D. Cooka. Wynika z nich, że seminaria kosztują 3,4 tys. $ i są raczej zbiorem ogólników. ("I actually left his seminar a half day early because I thought he was a horrible teacher. He didn't really answer the questions of the attendees.")

Podsumowując wygląda to tak, jak by Mark obecnie znacznie bardziej angażował się w czerpanie profitów z bycia umieszczonym na liście Czarodziejów niż z realnego inwestowania.


6. Alphonse "Buddy" Fletcher jr.
Inwestor o na prawdę długiej historii, sięgającej aż 13 lat wstecz (1987 - 1999), w czasie, której tylko pojedyncze miesiące były stratne. Swój własny fundusz (Fletcher Asset Management) otworzył w 1995. Do czasu publikacji książki uzyskał w jego ramach średnio roczny zysk na poziomie 47%. Ale to nie wszystko. W całej historii jego prowadzenia fundusz zaliczył tylko 4 stratne miesiące z czego najgorszy oznaczał stratę tylko -1,5%. Fletcherowi szło tak dobrze, że w pewnym momencie jego fundusz odpowiadał za 5% cały obrotów dokonywanych na nowojorskiej giełdzie.

Brzmi nieprawdopodobnie i takie jest. Do 2011 roku Fletcher mógł być uważany za człowieka sukcesu, ale później na jaw wyszła kreatywna księgowość i oszustwa. Do akcji włączyły się FBI i SEC. Pieniądze zniknęły. Inwestorzy zostali ze stratami. Fundusz Fletchera ogłosił bankructwo.


7.Ahmet Okumus
Ahmet zasłynął tym, że zaczynając od 15 tys $ otrzymanych w 1992r. od mamy do roku 2000 zamienił te pieniądze w ponad 6 mln $ co dało mu średnio roczną stopę zwrotu na poziomie 107%. W 1997r. Ahmet wystartował ze swoim własnym funduszem inwestycyjnym: Okumus Opportunity Fund.

Ahmet przegląda wszystkie raporty ręcznie. Ja mówi, dzięki takiemu podejściu można nauczyć się znacznie więcej niż poprzez automatyczne wyszukiwanie spółek. Swoją strategię dopasowuje do sytuacji rynkowej. W czasie panicznych spadków szuka okazji do kupna, a w czasie stabilnych wzrostów najwięcej uwagi poświęca zdrowym fundamentom i niskiej wycenie (C/Z). Tygodniowo na przeglądanie raportów poświęca ok. 100 h czyli pracuje mniej więcej 2,5 etatu.

Jak Ahmet poradził sobie po wywiadzie?
Kwota jaką zarządzał rosła. Zwiększała się też liczba sub-funduszy w ramach Okumus Opportunity Fund. W 2006 roku. Ahmet zarządzał kwotą 300 mln $. Wtedy też popularny amerykański serwis giełdowy MorningStar przeanalizował za i przeciw inwestycjom w fundusz Ahmeta. We wnioskach pisząc, że są zaniepokojeni ogromną zmiennością wyników funduszu i jest zbyt dużo niewiadomych, aby wydać pozytywną rekomendację.

Jak się później okazało mieli rację, gdyż fundusz Ahmeta w czasie bessy w 2008r. poniósł 43% stary w wyniku czego został zamknięty.


8. Mark Minervini
Przez niemal dekadę samodzielnie badał rynki finansowe, aby zająć się nimi na poważnie w 1994 roku. Jego wyniki od początku budziły podziw, gdyż w ciągu 6 lat osiągnął średnią roczną stopę zwrotu na poziomie 220%. Dokładnie tak. To nie jest jego łączny zysk za 6 lat, ale roczny zysk. Oznacza to mniej więcej tyle, że co roku potrajał kapitał. Dodatkowo jego zyski nie pochodził z jednego wielkiego zakładu. Jego najgorszy rok zakończył się zyskiem +128%. Ale to nie wszystko. Mogłoby się wydawać, że takie zyski muszą wiązać się z ogromnymi spadkami. Mark w czasie swojej kariery miał tylko jeden stratny kwartał, który zakończył się stratą -1%.

 Mniej więcej w momencie udzielania wywiadu Mark startował ze swoim własnym funduszem "Quantech Fund", który miał za zadanie wdrażać autorskie metody analiz stworzone w ramach "Quantech Research Group", grupy prowadzonej przez Marka od 1993r.

Jak mu idzie obecnie?

Zniknął. Nie Mark, ale jego fundusz i grupa tworząca analizy. Oficjalna strona internetowa już dawno wygasła. Na forach internetowych ludzie także nie wiedzą co stało się z funduszem i jakie były jego wyniki.

Ale to nie koniec historii. Jeśli myślicie, że Mark zapadł się ze wstydu pod ziemię, to się mylicie. W ciągu ostatnich lat Mark napisał 2 książki o inwestowaniu. Zaczął prowadzić seminaria o inwestowaniu po 4 tys. $. Ma nową oficjalną stronę. W ramach, której sprzedaje dostęp do swojej "wiedzy" po cenach w okolicach tysiąca $ za miesiąc. W ramach biografii opublikowanej na swojej stronie promuje się byciem zaliczonym do Czarodziejów Rynku, ale nie ma tam żadnej wzmianki o jego funduszu "Quantech Fund". Do tego próżno szukać jakichkolwiek wyników inwestycyjnych Marka z ostatnich lat. Tak jakby już w ogóle nie zajmował się inwestowaniem.

Można by mu wybaczyć tą emeryturę gdyby jego szkolenia były na prawdę dobre, ale udało mi się dotrzeć do recenzji jednego z blogerów, którzy byli na seminarium Marka w 2010r.. Sama recenzja pisana zaraz po szkoleniu jest pozytywna, jednak w komentarzu pisanym po 3 latach od tego wydarzenia, autor przyznał, że jego umiejętności inwestycyjne nijak się nie poprawiły po seminarium.


9. Steve Lescarbeau
W ciągu 5 lat poprzedzających wywiad zarabiał średnio 70% rocznie. Jednocześnie największa miesięczna strata jaką zaliczył wyniosła 3%. Aż 91% miesięcy było dla niego zyskownych.

Jego późniejsza historia nie różni się mocno od kilku już tu opisywanych. Próżno szukać jego wyników z czasów już po wywiadzie. Jest jednak coś co go wyróżnia. Jako jeden z niewielu czarodziejów ujawnił w wywiadzie dużą część swojej strategii. Po jej opisaniu powiedział tak: "Ten system jest dobrym przykładem tego jak ja podchodzę do tego tematu. Nie ma powodu, dla którego nie mógłbyś już dziś zacząć go używać. Pomimo, iż nie będzie aż tak skuteczny jak system, które sam obecnie używam, to najprawdopodobniej będzie działał całkiem nieźle.".

Co więcej znalazł się ktoś kto w 2012r. zaimplementował prosty system opisany przez Steve'a i sprawdził jego skuteczność. Oto wyniki systemu na danych za lata 1986 - 1999 czyli jeszcze przed wywiadem:


System uzyskał trafność na poziomie 49%, a wartość oczekiwana wyniosła 2,6. Maksymalny spadek kapitału wyniósł -18%. Te wartości same w sobie niewiele nam mówią, ale zaczną gdy porównamy jest z wynikami tego samego systemu za lata 2000 - 2012 czyli już po wywiadzie:

Okazuje się, że trafność spadła do 37%, a wartość oczekiwana do 1,2. Maksymalny spadek kapitału wyniósł -66%. Jeszcze lepiej pokazuje to wykres krzywej kapitału. Zaznaczyłem na nim moment, w którym przeprowadzany był wywiad.


Skąd taka rozbieżność wyników przed i po wywiadzie? Tłumaczy ją spojrzenie na wykres indeksu amerykańskiej giełdy:


Wykres można podzielić na 3 części:
  • lata 1960 - 1980 - rynek przeżywał cykliczne hossy i bessy.
  • lata 1980 - 2000 - rynek był w jednym wielkim trendzie wzrostowym.
  • lata 2000 - 2012? - rynek przeżywał cykliczne hossy i bessy.
Dodatkowo końcówka tego środkowego okresu (czyli lata 1990 - 2000) były okresem, gdy maksymalna korekta na indeksie sięgała -15%. Przez 10 lat nie było żadnych spadków, które zabrałyby więcej niż -15%.

Jak pamiętamy Steve Lescarbeau zaczął inwestować na poważnie w 1994 roku. Jego system sprawdzał się dopóki na rynek nie przyszła standardowa bessa. Po prostu wcześniejsze kilka bess było na tyle słabych, że Steve uznał, że już zawsze tak będzie. Co ciekawe po roku 2000 system wzorowany na tym dostarczonym przez Steve'a nie przestał być zyskowny i nie zaliczył ogromnego spadku, jednak jego zysk spadł do okolic kilku % rocznie i był porównywalny z indeksem S&P500 (a nawet trochę słabszy).


10. Michael Masters
W 1995 roku wystartował z własnym funduszem inwestycyjnym "Marylin Fund" prowadzony w ramach swojej własnej firmy "Masters Capital Management". W ramach funduszu przez 5 lat (1995 - 1999) uzyskiwał średnią roczną stopę zwrotu równą 86%. Największy spadek kapitału wyniósł ledwie 3%. Na początku 2000 roku zarządzał już kwotą ponad 500 mln $. Ta kwota mogłaby być nawet większa, ale Michael zaczął ograniczać przyjmowanie nowych wpłat.

Jego strategia opiera się na inwestowaniu w okolicach ważnych wydarzeń dla spółek (np. publikacja raportów). Wyszukuje sytuacji, w których przed wynikami kurs spółki się osuwał, a wyniki okazały się nadzwyczaj dobre. Wtedy zwykle już w pierwszym momencie pojawia się duży skok ceny w górę, ale jako, że rynek nie jest efektywny, to ten wzrost ceny trwa jeszcze przez kilka kolejnych tygodni. Średni czas inwestycji, to 2-4 tygodnie.

Jak idzie mu obecnie?
Znalazłem wyniki za okres 2012 - 2014, z których wynika, że średni roczny zysk funduszu Michaela wyniósł 42% rocznie. To rewelacyjny wynik.


Inne wyniki pokazują, że w ciągu 10 lat (2003 - 2012) Michael uzyskał średnią roczną stopę zwrotu na poziomie 19%. Też bardzo ładnie. Szczególnie jeśli wziąć pod uwagę to, że w tym okresie mieliśmy wielką bessę w 2008r.

Obecnie Michael nadal prowadzi swój fundusz i zarządza w jego ramach kwotą ponad 3 mld $. Wygląda to na duży sukces. Na jego wizerunku są jednak dwie rysy, a są nimi bessy z lat 2000-2003 i 2007-2009. W czasie tej pierwszej z funduszu Michaela wyparowało 80% kapitału (część w wyniku spadków, część jako wypłaty inwestorów przestraszonych bessą). W czasie drugiej fundusz Michaela także zachowywał się gorzej niż rynek. Dlaczego to takie ważne? Skoro w czasie obu bess fundusz Michaela stracił znacznie więcej niż indeks S&P500, to jest ryzyko, że kolejna duża bessa, która przyniesie np. spadki rzędu 80% doprowadzi do bankructwa jego funduszu. Ciężko to też pogodzić z faktem z wywiadu mówiącym, że wcześniej w ciągu 5 lat (1995 - 1999), w czasie, których spadki na indeksach sięgały -15%, fundusz Michaela tracił tylko -3%.

Mimo to podsumowując wyniki Michaela za ostatnie 15 lat (2000 - 2014) osiągnął on średnio roczny wynik na poziomie ok. 8%. W tym samym czasie S&P500 zyskiwało ok. 2% rocznie. Oznacza to, że Michael bije rynek średnio o ok. 6% rocznie.

Myślę, że można to uznać za sukces. Michael Masters po 15 latach od wywiadu nadal inwestuje. Zarządza obecnie ponad 3-krotnie większym kapitałem niż wtedy. I regularnie bije rynek o ok. 6% rocznie przy kwocie rzędu 3 mld $.


11. John Bender
Tu historia jest znacznie bardziej przykra. Podobnie jak inni "Czarodzieje" John przed wywiadem prowadził bardzo dobrze radzący sobie fundusz. Niedługo po nim miał jednak wylew, po którym wycofał się z inwestowania. 10 lat później John został zastrzelony w swoim domu na Kostaryce.


12. Claudio Guazzoni
Ten inwestor przez 5 lat poprzedzających wywiad (1995 - 1999) zyskiwał regularnie ok. 37% rocznie.

Jego strategia jest oparta na przejmowaniu i konsolidowaniu całych biznesów. Wybiera, te których wartość w aktywach jest większa niż cena jaką trzeba za nie zapłacić. Przypomina to starą strategię Benjamina Grahama (C/WK Grahama < 1).

Już od 1993r. prowadzi własny fundusz inwestycyjny: "Zanett Lombardier Fund".

W przypadku Claudia śledzenie wyników jest o tyle łatwe, że jego spółka jest notowana na giełdzie Nasdaq od 2006 roku. (a raczej była). Oto wykres ceny jej akcji:


Obecnie spółka została już wycofana z giełdy. W 2012 roku pojawiły się doniesienia o oszustwach w Zanett. link1, link2. W skrócie inwestorzy nie odzyskali swoich pieniędzy.


13. David Shaw
Ten inwestor ma udokumentowaną historię inwestycyjną z 11 lat wstecz (1989 - 1999), w czasie których zarabiał średnio 22% rocznie. W tym samym czasie indeks S&P500 zyskiwał 15% rocznie. Oznacza to, że David przed wywiadem bił rynek o ok 7% rocznie. Jego największy spadek w tym czasie wyniósł 11% i był mniejszy niż największy spadek S&P500 (-15%).

David jest typowym quantem, co oznacza, że swoją strategię opiera wyłącznie na algorytmie komputerowym, który przelicza dla niego parametry różnych spółek, a następnie generuje gotowy wynik mówiący co kupić, a co sprzedać.

Jak idzie mu obecnie? 
Rewelacyjnie. Sam David obecnie jest klasyfikowany jako 114 najbogatsza osoba na liście Forbesa. Jego fundusz zarządza kwotą 36 mld $, co czyni go jednym z największych na świecie. Od 2013 fundusz nie przyjmuje już nowych wpłat.

Z samych inwestycji David na przestrzeni 25 lat (1989 - 2013) uzyskał średnio roczną stopę zwrotu na poziomie 13,6%. Licząc tylko czas po wywiadzie (2000 - 2013) jego średni zysk to 7,5% rocznie. W tym samym czasie indeks S&P500 zyskiwał średnio 1,6% rocznie. Oznacza to, że David regularnie bił rynek o ok. 6% każdego roku (zarządzając obecnie kwotą 36 mld $). Warto zauważyć, że jest to niemal dokładnie teki sam wynik jak ten przed wywiadem.


14. Steve Cohen
Przez 7 lat poprzedzających wywiad Steven zarabiał średnio 45% rocznie. W tym okresie miał tylko 3 stratne miesiące, z czego najgorszy zabrał mu tylko 2% kapitału. Co ciekawe, Steve jako prowizję brał, aż 50% wypracowanego zysku, co oznacza, że realny wypracowany zysk wyniósł 90% rocznie. Połowa trafiła do klientów Stevena, a połowa do niego.

Jak sam przyznaje jego strategia nie jest mocno usystematyzowana. Aż 50% zagrań wynika z intuicji. Głównym czynnikiem decydującym o ewentualnym zakupie/sprzedaży są wciąż napływające z rynku informacje. Steve poszukuje informacji z różnych źródeł, a następnie łączy je w całość.

Jak idzie mu obecnie?
Gdybyśmy oceniali tylko to jak radzi sobie Steve obecnie, to ocena byłaby bardzo dobra. Jest on 37 najbogatszą osobą na liście Forbesa. Choć zastanawiający jest fakt, że jego fundusz inwestycyjny S.A.C. Capital praktycznie zniknął z powierzchni ziemi.

Rozwiązanie zagadki znajdziemy w artykułach z 2013r. Wtedy też miało miejsce śledztwo komisji SEC, które pokazało, że S.A.C nielegalnie wykorzystywało poufne informacje (insider trading). Fundusz Steve'a przyznał się do winy, przestał zarządzać pieniędzmi inwestorów i zapłacić 1,2 mld $ kary.

Steve nadal pozostaje jednym z najbogatszych ludzi dzięki prowizjom jakie zarobił zanim został złapany, jednak z punktu widzenia naszego zestawienia spokojnie możemy go nazwać oszustem, gdyż jego rzekome 50% zagrań intuicyjnych najprawdopodobniej było po prostu nielegalnym insider tradingiem.


15. Ari Kiev
Ari jest traderem zarekomendowanym przez opisywanego chwilę wcześniej Steve'a Cohena, który również powiązany jest z funduszem S.A.C Capital, co niestety także podważa jego wiarygodność.


----


Ogólnie jestem zszokowany. Tylko jeden inwestor (David Shaw) był w stanie regularnie bić indeks S&P500 bez ogromnych wahań kapitału. Drugie miejsce możemy przyznać Michaelowi Mastersowi, który miał co prawda duże straty, ale ostatecznie także pobił rynek. A reszta? Wśród reszty mamy:
  • 5 oszustów
  • 1 bankruta
  • 2 samo-promujących się królów PR
  • 1 osobę, która zmieniła branże
  • 3 przeciętnych inwestorów
Teraz pojawia się pytanie, o to jaką wartość niesie dla czytelnika wywiad z takimi ludźmi? 

Najgorsze jest to, że początkujący inwestor sięgający po tę pozycję, ma wrażenie, że Ci ludzie znają się na rzeczy i spija każde słowo spływające z ich wywiadu tak, aby nie utracić ani kropli przesłania "czarodziejów". A tu się okazuje, że z 300 stron wywiadów, 255 można od razu wyrzucić do kosza.

Ta książka pokazuje ogromny problem w nauce inwestowania. Jeśli chcemy nauczyć się pływać, to łatwo zweryfikować czy nauczyciel pływania jest dobry w tym co robi. Wystarczy zobaczyć jaki czas uzyska na basenie. W inwestowaniu, wyniki przez bardzo długi czas mogą być uzyskiwane wyłącznie dzięki szczęściu i ponoszeniu nadmiernego ryzyka, które akurat się nie zmaterializowało, co może łatwo stworzyć wizerunek eksperta komuś kto nim nie jest.

Jestem ciekaw co o tym myślicie?

Jeśli wpis Ci się podoba zapisz się na newsleter, aby nie przegapić nowych artykułów:

Brak komentarzy:

Jeśli po dodaniu Twój komentarz jest niewidoczny, upewnij się czy Twoja przeglądarka ma włączoną opcję obsługi ciasteczek (cookies).

Prześlij komentarz